Kręta droga do Ojczyzny

Historia to cykliczny proces, w którym zwykłe ofiary nie mają władzy. Wszystko, co się dzieje, nie jest karą konkretnej osoby za jakąś winę; wojna, epidemia, ludobójstwo – ludzkość zna wiele przykładów wydarzeń, które spowodowały osobiste tragedie, złamały rodziny, zmusiły całe narody do migracji, ucieczki od ubóstwa, nędzy i prześladowań gdzie indziej. Jednym słowem – szukać schronienia tam, gdzie nie zamierzali tego zrobić, ale z powodu ślepej gry losu byli zmuszeni poddać się jej lub zginąć w duchu okrucieństwa i ludzkiej nienawiści.

Nasza historia nie jest historią strachu, haniebnej ucieczki, ale przede wszystkim – miłości. O ogromnej pamięci ziemi, dzieciństwie, pierwszych przyjaciołach, pierwszej miłości, mamie i tacie, i oczywiście – Ojczyźnie. Osoba, niezależnie od statusu społecznego i miejsca zamieszkania, zawsze wie, kim jest. I to jest stała, która na poziomie podświadomości definiuje nas jako ludzi.

Ukończenie jednej z najbardziej brutalnych i krwiożerczych wojen w historii ludzkości spowodowało ogromne morze bólu i straszliwe konsekwencje, które doprowadziły do śmierci 10 milionów ludzi. Z kolei wielu innych znaleźli się tam, gdzie prawdopodobne nie byliby w bardziej sprzyjających okolicznościach. Pierwsza wojna światowa wymusiła do migracji, bez przesady, wielkich mas ludzi. W szczególności setki tysięcy ludzi uciekających przed wojną przeniosło się z zachodu na wschód Imperium Rosyjskiego. Byli wśród nich Polacy, które faktycznie zostaną bohaterami tego szkicu.

Koniec trwałej wojny stał się początkiem jakościowo nowej ery w rozwoju wielu narodów. Wielu z nich zadeklarowało zamiar utworzenia niezależnych państw na ruinach imperiów. Między innym suwerenna Polska odrodziła się z nicości. Po otrzymaniu tak długo wyczekiwanej wolności, kraj zaczął się odbudowywać, wstawać na nogi, ożywić zniszczenie budynków, miast, gospodarki i przemysłu. Przez tyle lat takie pragnienie marzeń Polaków stało się słodką rzeczywistością, za co każdy z nich splótł się obiema rękami. Ludzie, którzy zostali zmuszeni przesiedlić się w głąb Cesarstwa Rosyjskiego, zaczęli odważnie szukać drogi do domu.

Prowincja charkowska była miejscem, gdzie znaleźli schronienie “wszyscy” – wielu polskich chłopów, rzemieślników, kupców, szlachtę i innych. Ktoś przyszedł tu z niczym, innym udało się wyciągnąć dla nich najcenniejsze rzeczy, a niektórzy przyjechali tutaj z jedyną smutną myślą, że nie będzie możliwości powrotu.

Aby jak najlepiej zilustrować heterogeniczność społeczną polskich repatriantów, przeanalizujmy możliwości odwołania się do władz lokalnych miasta Charków w czasie, gdy świadomość narodowa obywateli polskich zaczęła bezlitośnie wołać ich do domu. W rezultacie wspólnota stanęła wobec tzw. “Pytania o obywatelstwo”, informacje rozpowszechniane przez lokalne gazety.

Wśród osób, które wystąpiły w tej sprawie do władz, są zwykli chłopi, rodzina Nirzyńskich, którzy mieszkali pod adresem – ul. Rymarska, b.23, ap.7. Byli jednym z pierwszych, którzy złożyli wniosek o zwolnienie z ukraińskiego obywatelstwa. Głowa rodziny, Jan Kazimirowicz, napisał oświadczenie dla całej rodziny (synów Jana i Witolda i jego żony Anny), oparte przede wszystkim na ówczesnej ustawie o obywatelstwie (Paragraf 4 ustawy o obywatelstwie, art. 62, o opłacie skarbowej). Według niego, mieli prawo pozbyć się opłaty skarbowej i automatycznie przestali być obywatelami państwa ukraińskiego. Nawet szlachetni szlachcice zostali zwolniony z płatności, tacy jak Aleksander Stefanowicz Roszkowski, który mieszkał pod adresem – ul. Kapluniwska 7, ap. 11 – obecnie ul. Sztuki. Oni, podobnie jak oficerowie, osobiście rozwiązali ten problem. Na podstawie uzyskanych danych można stwierdzić, że duże rodziny żyły głównie w centralnej części miasta, będąc skoncentrowane na ul. Rymarskiej lub ul. Kloczkiwskiej. Z kolei osoby, które miały specjalny status (szlachta, oficerowie) osiedlali się głównie wraz ze strukturami administracyjnymi na mniej zaludnionych ulicach, głównie na pasach, w pobliżu nowoczesnej stacji metra “Architect Beketow”.

Apogeum wniosków o repatriację do charkowskiego gubernatora przypada głównie na sierpień i październik 1918 r. Ze źródeł można wywnioskować, że ta odwrotna migracja miała dwie fale. Rodziny i osoby mieszkające na ulicach, gdzie mieszkała przeważająca większość migrantów-polaków, miały możliwość zrobienia tego pod koniec sierpnia (dotyczy to tych, którzy mieszkały głównie przy ul. Rymarskiej i ul. Kloczkiwskiej). Inny, mniej zatłoczony teren (dz. Zimnej góry, północno-zachodnia część miasta, w którym mieszkali 1-2 osoby), miał okazję zrobić to pod koniec października lub na początku grudnia.

Główne argumenty przytłaczającej większości polskich mieszkańców Charkowa były podobne do przedstawionych przez A.L. Lachowskiego – zwykły chłop ze wsi Jeżewej, woj. Warszawskie:

«To prawda, mam zaszczyt zawiadomić Pana Starostę, że ze względu na moje pochodzenie jestem z województwa Warszawskiego, okręgu Pultuskiegu, gm. Kleszewskiej, wioski Jeżewej, nie chcę akceptować ukraińskiego obywatelstwa, ponieważ mam tam majątek i moich krewnych».        

17 sierpnia 1918 r.

Język i własność – co osoba zbierała przez całe swoje życie i bez którego życie jest niemożliwe – kraj i osobiste samostanowienie. Takie argumenty najczęściej pojawiały się w wypowiedziach.

Ludzie, którzy nie umieli ani czytać ani pisać, prosili innych o sobie. Powiedzmy, że gubernator w Charkowie otrzymał kilkadziesiąt listów z napisem   “Przez niepiśmienność, piszę dla …”.

Każdy z nas marzy o powrocie do swojej ziemi, a ona czeka na swoich synów i córki. I tym razem już doczekali się tego. Domy na ulicach zostały opuszczone, mieszkania przestały tętnić od codziennego zgiełku, ludzie z całego Charkowa podróżowali dzień po dniu z dużymi walizkami, z dziećmi na rękach, z rodzicami i żonami. Stopniowo ulice stawały się mniej podobne do przeszłości. Teraz tam stało się trochę ciszej, ponieważ ktoś w końcu naprawdę pojawił się w domu.

Źródło informacji:  ДАХО. – Ф.4. – Оп. 184. – Спр. 24.

Przygotował – Maksym Agarkow.